
Ekologia
Niesamowite jest to, w jakim tempie rozrosła się propaganda nawołująca do hejtowania ekologów i ich działalności. Nazywa się ich nawet ekoterrorystami. Na szczęście tylko w specyficznych środowiskach i tylko w słusznych mediach, tych prawdziwych, polskich, narodowych. Brzmi sarkastycznie, ale wielu zwolenników krytykowania wszystkiego, co jest proekologiczne tym właśnie żyje i nie może spokojnie spać, jeśli nie wyleje słownych pomyj na internecie podczas obszernej dyskusji na temat kolejnej budowy czegoś mało nam potrzebnego, gdzieś przy jakimś parku narodowym. Wszystko, co eko musi być z reguły lewackie, więc prawdziwy Polak, patriota i katolik nigdy tego nie poprze. A te wszystkie unijne iście hitlerowskie restrykcje żydowsko-masońskie są dziełem szatana służącym do depopulacji Ziemi. Logiczne.
Poświęcę jednak chwilę, aby objaśnić tę problematykę w kilku zdaniach.
Powietrze. Wszystkim antyekologom proponuję odpalić samochód w zamkniętym garażu i pooddychać sobie przez chwilę. Takie właśnie powietrze panuje w większości większych miast w biednych krajach. Doświadczyłem tego osobiście. Głowa zaczyna boleć po 15 minutach, chce się rzygać, a w nosie i ustach ma się czarną sadzę. Ale, co ja wypisuję. Prawdziwy antyekolog wie lepiej. Przecież pamięta czasy, kiedy po polskich ulicach jeździły PRL-owskie cudaki, Fiaty jakieś, Polonezy i Wartburgi. Kto tam słyszał wtedy o jakichś katalizatorach i normach spalin. On pamięta dobrze. Miał wtedy może 10 lat, a po ulicach jeździło tyle aut, co kot napłakał. Dziś jest ich dwa, a może nawet trzy razy więcej, więc nie trudno sobie wyobrazić, czym byśmy oddychali, gdyby nie było tych wszystkich norm i restrykcji. Wspomniałem o tym powyżej. No tak CO2 w naszej atmosferze to tylko jakiś tam procent, może 0,04%. Świetnie, że tak mało. Szkoda tylko, że nasz antyekolog nie zauważa, że nie tylko CO2 nas truje, a wszelkie pierwiastki takie jak tlenek azotu, tlenek węgla, dwutlenek siarki, sadza i pyły. To wszystko wydostaje się z rur naszych pojazdów spalinowych, fabryk, czy rolnictwa. Aaa! Już wiem! Obejrzałeś w internecie o wielkim szwindlu, jak ktoś stara sie nas oszukać i zarobić na owych normach i restrykcjach? I co z tego? To wciąż nie zmienia faktu, że to od powietrza zależy długość i jakość twojego życia. Niestety, ale człowiek zawsze będzie szukał zysków, nawet tam, gdzie wydawałoby się niesłusznie. Trzeba być lekko zadżumionym, żeby tego nie wiedzieć, nie zauważać i nie rozumieć.
Woda. Myślisz, że tak zwana kranówka nigdy się nie kończy? Leci sobie do zlewu, przelatuje przez kibel. Z pozoru tak. Nie będę rozpisywał się o krajach, w których panuje deficyt wody, bo o tym pewnie słyszałeś. Ja doświadczyłem na własnej skórze. Racjonowanie wody, przechowywanie, pozyskiwanie. W Polsce mamy przecież tyle rzek i jezior i oczywiście smutną, szarą i deszczową pogodę. Z pozoru wody nie brakuje. Szkoda, że tylko niewielka jej część nadaje się do spożycia. W skali globalnej tylko 3% wody nadaje się do picia. Polska po latach pewności w zasobność wody doświadczyła ostatnio susz. Pojawił się problem. Dlaczego? Bo było lato, brak opadów i upały. Niski poziom wód gruntowych i rzek wywołał niemałą panikę i strach. Głownie dotknęło to sektor rolniczy, który przecież w zimie nie funkcjonuje. Dlaczego tak się dzieje skoro mamy tyle rzek i jezior i jeszcze Bałtyk mamy? Rzeczywiście można by to wykorzystać nawet w najbardziej suche dni. Można przecież na przykład z jeziora Śniardwy przewieźć cysternami wodę do Krakowa, Katowic i ją po prostu oczyścić i uzupełnić braki. No tak. Szkoda tylko, że woda kosztowałaby wtedy więcej niż paliwo. Nie ma wody pitnej lokalnie to mamy wielki problem. Należy o nią zwyczajnie dbać, o jej czystość, jakość i stan. Przepisy unijne znowu działają przeciwko Polsce, kiedy rolnik nie może wylać ścieku do jeziora ze swojego gówno wozu, rybak wylać oleju silnikowego do morza, a fabrykant chemikaliów do rzeki. Jaka szkoda. Mam dla nich szczególne miejsce. Więzienie.
Gleba. Czy widziałeś kiedyś dewastację terenów z powodu jakichś budów, projektów, kopalń odkrywkowych? Pewnie tak. Choć wszyscy eksploatujemy Ziemię, to powinniśmy robić to umiarkowananie. Do tego dążą właśnie ekolodzy. Zanieczyszczenie gleby powiązane jest ściśle z zanieczyszczeniem powietrza, które opada wraz z deszczem często wiele kilometrów dalej od źródła jego powstania. W Karkonoszach na przykład znajduje się wiele martwych połaci lasów. Powodem jest właśnie zanieczyszczenie powietrza przez fabryki, huty i kopalnie porozrzucane po całym województwie dolnośląskim i u naszych zachodnich sąsiadów. Z opadami deszczu zatruły glebę, co doprowadziło do wymierania całego ekosystemu. Do dziś się nie odrodził. W przyszłości takie sytuacje mogą prowadzić do pustynnienia. W Polsce przez ostatnie kilkanaście lat istnieje praktyka odralniania gleb i przekształcania ich na działki budowlane. Rolnictwo zaczyna odnajdywać się w masowej, szybkiej produkcji szklarniowej, gdzie owoce i warzywa dojrzewają w przeciągu paru dni faszerowane wszelkiego rodzaju chemią. My to później jemy. Później niewiadomo skąd dopadają nas jakieś dziwne choroby, uczulenia, alergie, nowotwory. Niegdyś rolna ziemia nadająca się do upraw staje się niezdolną już do niczego działką budowlaną. Jest to tak powszechne, że w przyszłości możemy być uzależnieni, tylko od sztucznie uprawianych roślin. Skoro już jesteśmy przy rolnictwie, to nie można pominoć kwestii hodowli zwierząt. Czy ludzie zdają sobie sprawę z tego ile energii, gleby i wody potrzeba, żeby wyhodować jedną krowę, która zostanie finalnie przerobiona na hamburgery? Już tłumaczę. W Ameryce południowej masowo karczowane są lasy deszczowe, aby uzyskać miejsce pod hodowlę bydła. W grę wchodzą setki tysięcy sztuk. Głównie na potrzeby hamburgerowych korporacji i innych celów. Zwierzęta te swoimi odchodami tak degradują glebę, że już właściwie nie ma szans, aby stała się ona kiedykolwiek żyzna. Tak, tak kupa krowy karmionej sterydami i soją GMO nie użyźni gleby. Aby wykarmić tak wielką liczbę bydła, należy wyciąć kolejne pałacie lasów pod uprawę wszelakich zbóż, ziaren, głównie soi. Puszcza Amazońska produkuje 20% tlenu dla naszej planety i jest najbardziej zróżnicowanym siedliskiem na Ziemi. Dziś jest najbardziej eksploatowanym terenem pod hodowlę zwierząt i uprawę roślin, aby je wykarmić. Ostatnie wielkie pożary znacznie zmiejszyły ją i zniszczyły. Do tego dochodzą jeszcze unikatowe sawanny i stepy, które również przekształcane są do tego celu. I znów wracamy do wody. Do wyprodukowania 1 kilograma wołowiny zużywa się 15000 litrów wody. Do produkcji samej soi wykorzystuje się ponad 113 milionów hektarów powierzchni ziemi. To obszar Polski, Niemiec i Francji razem wziętych. Skażenie gleb i potem rzek i wód gruntowych wszelkimi pestycydami i chemikaliami to krok do ekologicznej katastrofy.
To jest tylko ułamek problemu jaki dotyka nas wszystkich bez wyjątku jak bardzo by ktoś nie hejtował ekologicznych inicjatyw. Lekceważenie tej kwestii jest strzałem w kolano samemu sobie. Zagorzali antywegetarianie zawsze będą wymądrzać się o zbawienne właściwości ich kotleta bez względu na koszt jego produkcji. Tym wszystkim antyekologom będą również przeszkadzały drzewa przy drodze, bo 20-sto latkowie rozbijają się o nie, bo wydaje im się, że zakupiony przez tatę piętnastoletni VW Golf to samochód wyścigowy o kołach, zawieszeniu i właściwościach iście rajdowych. O myśliwych z małymi fiutkami już chyba nie muszę wspominać? Najebani strzelają sami do siebie, a swoim małym dzieciom tłumaczą, że strzelanie do bezbronnych lisiątek to ratowanie przyrody.
Zawsze będę powtarzał. Ludzie nigdy się nie nauczą. Dopiero jak zabraknie powietrza do oddychania, wody do picia i ziemi do upraw zaczną się zastanawiać.